Bergamo Urban Trail to młode zawody, które od zeszłego roku towarzyszą dużej i bardzo wymagającej imprezie – Orobie Ultra Trail. OUT to ponad 140 kilometrów i prawie 10000 metrów przewyższeń. Dla trochę mniej odważnych przygotowano Gran Orobie Trail – 70-kilometrową trasę z ponad 4000 metrami przewyższenia. Rok temu postanowiono również wyjść naprzeciw oczekiwaniom biegaczy preferujących krótsze dystanse. Tak powstało Bergamo Urban Trail – specyficzny bieg, który mimo odbywania się głównie na ulicach miasteczek, ma iście górski charakter. Na 20 kilometrach do pokonania mamy 700 metrów do góry.
Impreza rozpoczyna się na stadionie, poza ścisłym centrum miasta. Z naszego noclegu spokojnym krokiem docieramy po 20 minutach do celu. Zapowiada się piękna pogoda, choć upał doskwiera wszystkim od wielu dni. Na szczęście start planowany jest na godzinę 20:30. Jest więc szansa, że temperatura trochę spadnie. Na miejscu czeka już kilkuset biegaczy i biegaczek, głównie z Włoch, ale można również spotkać gości zza granicy. Przed wejściem do strefy startowej organizatorzy
sprawdzają sprzęt obowiązkowy. Było to niemałym zaskoczeniem. W Polsce wyposażenie obowiązkowe sprawdzane jest głównie na dłuższych dystansach i to często tylko przy odebraniu pakietu startowego. Tutaj sprawdzano zarówno w biurze zawodów, jak i na starcie. A wymagania wysokie nie były – jedynie naładowany telefon z numerem organizatora oraz czołówka. U nas w poważniejszych imprezach wiele osób narzeka, że ktoś sprawdza sprzęt obowiązkowy – tutaj wydaje się to oczywiste. Mam nadzieję, że w Polsce również będzie to standardem. W końcu chodzi tylko i wyłącznie o nasze bezpieczeństwo.
Sam bieg jak wspomniałem, jest dość specyficzny. W dużej mierze poruszamy się po asfalcie lub bruku, jednak trudno nazwać te zawody typowym biegiem ulicznym. Po pierwsze – mamy tutaj całkiem niezłe przewyższenia. Po drugie – spora część asfaltu przebiega lasem, a prócz niego około 25% trasy to ścieżki leśne. Mniej lub bardziej wymagające single tracki, które po zmroku potrafią być zdradliwe. Trasa jest bardzo szybka, na początku wręcz za szybka. Wszyscy biegną na złamanie
karku, widać sporo osób z lokalnej społeczności biegowej. Oni znają te tereny, wiedzą gdzie trzeba pocisnąć. Dlatego starałem się trzymać stałe tempo i nie odstawać za bardzo. Bo jak stracę na płaskim, to trudno będzie już odrobić. Pierwsze górki podbiegam, dopiero po jakimś czasie rozsądek bierze górę i powoli zwalniam. W końcu przede mną jeszcze kilkanaście kilometrów. Na trasie, ku mojemu zaskoczeniu, mnóstwo kibiców. Za każdym razem jak wbiegamy do jakieś wioski, przebiegamy koło knajpki – wszędzie stoją ludzie i dopingują zawodników. Dosłownie – klaszczą, krzyczą, niesamowita atmosfera. Tej nocy księżyc przybierze czerwoną barwę, to też dodatkowo przyciąga ludzi, gdyż trasa jest niezwykle widowiskowa. Po zmroku w dolinie migoczą światełka miasteczek, za górami powoli kryje się pomarańczowo-fioletowe wspomnienie po słońcu. W tyle głowy jednak cały czas mam świadomość, że na końcu czeka mnie iście diabelskie podejście
po kamiennych schodach. Profil trasy nie daje złudzeń – to miejsce zdecydowanie da popalić. Jednak powoli stawiając kolejny krok po tych piekielnych stopniach mam świadomość, że dalej już będzie tylko z górki. Jeszcze kawałek, górna stacja Funiculare z Górnego Miasta Bergamo i zbieg do samej mety.
Z daleka słychać już gwar i metę Citta Alta – czyli Górnego Miasta w Bergamo. To właśnie tam umiejscowiona jest wielka brama przez, którą niczym na wybiegu dla modelek wybiegają zawodnicy, którzy ukończyli zawody. Ostatnie metry to kręte uliczki, wśród średniowiecznych murów. Moment w którym wybiega się przez wspomnianą metę jest niesamowity. Przed Wami tłumy kibiców, którzy oklaskują finisherów jak bohaterów. W końcu każdy jest w tym momencie takim małym bohaterem!
Teraz już tylko ustawić się grzecznie w kolejce po zimne piwko i coś do zjedzenia, a następnie odebrać opaskę finishera i worek z depozytem. Chciałem to wszystko zrobić, zanim Monika przybiegnie, gdyż odgrażała się, że zajmie jej to pewnie z 3,5-4 godziny. Jak się okazało, mocno nie doszacowała swoich możliwości, bo na mecie była już po 2 godzinach i 24 minutach! Wrażenie? Fantastyczne! Szczególnie jeśli nagrodą będzie zimny Aperol Spritz w jednej z uroczych knajpek
niedaleko mety.
Bergamo Urban Trail to doskonała impreza dla tych, którzy chcą urozmaicić sobie urlop we Włoszech, ale nie chcą podporządkowywać całego wyjazdu pod same zawody. Jest to świetny dodatek do zwiedzania Bergamo, Mediolanu i okolicy. Organizacja jest bardzo dobra, biuro zawodów przypomina największe europejskie imprezy. Organizatorzy powinni jeszcze trochę popracować nad komunikacją z obcokrajowcami. Na starcie biegu speaker mówił jedynie po włosku i czekając pół godziny na start nie wiedzieliśmy, czy jesteśmy zagrzewani do walki, czy też informowani, że w okolicy pojawił się niedźwiedź. Liczba toalet też niestety była dość skromna. Na 600 osób dostępna była słownie – jedna. Zaskakujące jest, że wszyscy zdążyli skorzystać przed sygnałem startu.
Do Bergamo można dostać się tanimi liniami lotniczymi z Katowic, Gdańska i Warszawy. Miasto nie jest duże, ale za to bardzo urokliwe i zdecydowanie mniej oblegane przez turystów niż pobliski Mediolan. Jeśli chcielibyście połączyć rodzinny wyjazd z szybkim startem w okresie letnim – sprawdźcie Bergamo Urban Trail!
Autor: Krzysztof Szala