Wywiad z niezwykłym fotografem – Karolem Nienartowiczem

Wywiad z niezwykłym fotografem – Karolem Nienartowiczem

Dzisiaj na blogu niezwykły gość – Karol Nienartowicz. Autor pięknych fotografii pejzażowych i najbardziej niezwykłej sesji ślubnej, jaką widziałem. Wydał niedawno książkę „Górskie wyprawy fotograficzne”. Jak zaczęła się jego przygoda, dokąd lubi wracać, kim byłby, gdyby nie fotografia? Zapraszam serdecznie do lektury!  

 

Marta Szałaśna: Od którego momentu zaczęło się robić bardziej serio? Kiedy o Karolu Nienartowiczu zrobiło się głośno?

Karol Nienartowicz: Serio było od zawsze, bo taki mam charakter. Jak coś robię, to od razu na poważnie. Kiedy byłem chłopcem i znalazłem nowe hobby, ładowałem w nie od razu całe kieszonkowe. Podobnie było z górami i fotografią. Natomiast domyślam się, że nie o tym jest pytanie, więc przechodzę do sedna. Pierwsza myśl o przejściu na zawodowstwo (jak to brzmi…) pojawiła się w 2012 r., kiedy kupiłem Canona 5D Mark II, który kosztował dla mnie majątek. Wówczas postanowiłem, że chciałbym dorabiać na fotografii. W tym czasie mieszkałem jednak w Gdańsku – z dala od gór, ale wciąż bardzo dużo fotografowałem. Wtedy zaczęły się moją fotografią interesować media polskie i zagraniczne. Pojawiłem się w telewizji, publikowałem zdjęcia w ogólnopolskich mediach, pisał o mnie nawet Pudelek. W pewnym momencie fotografia stała się tak poważnym zajęciem, że porzuciłem normalną pracę i zająłem się fotografowaniem gór.

M.Sz.: Które zdjęcie wspominasz jako to wymagające najwięcej wysiłku i pracy?

K.N.: Na pewno są to zdjęcia alpejskie, które wykonywałem na przepaścistych śnieżnych graniach na Lyskamm (4525 m) w Szwajcarii i Rochefort w Masywie Mont Blanc we Francji. Były to miejsca niebezpieczne, do których musiałem iść przez wiele dni obładowany sprzętem, biwakować na lodowcach, korzystać ze sprzętu asekuracyjnego. Nie jestem wspinaczem i te miejsca były dla mnie sporym wyzwaniem i niezłym zastrzykiem adrenaliny.

M.Sz.: Takie zdjęcia lubisz najbardziej, a czy zdarza się niesamowite ujęcie bez specjalnych przygotowań?

K.N.: Na pewno te zdjęcia mają dla mnie dużą wartość, bo relatywnie niewiele osób ma możliwość zrobienia podobnych. Bardzo doceniam prace, które wymagały wiele wysiłku i sam lubię takie zdjęcia w swoich zbiorach. Z tego względu coraz bardziej nużą mnie kolejne zdjęcia z popularniejszych miejscówek Lofotów, Islandii czy nawet polskich gór, gdzie można dojechać samochodem i szybko się dostać. Sam również robiłem i robię zdjęcia w takich miejscach, ale zdecydowanie chętniej wracam do tych, które wymagały wielodniowego trekkingu i tolerancji różnego rodzaju niewygód – biwakowania w złej pogodzie, braku higieny itp. Według mnie w popularnych i łatwo dostępnych miejscach można zrobić świetne zdjęcia, ale bardzo trudno tam o unikalne ujęcia i nie ma mowy o eksploracji nieznanych ziem fotografii pejzażowej.

M.Sz.: A czy dobrze pracowało Ci się z żoną, Agnieszką, podczas sesji poślubnej w Skandynawii? Opowiedz proszę, kto wpadł na pomysł włożenia do plecaka sukni ślubnej i ruszenia w drogę.

K.N.: Pomysł był wspólny, ale bardziej nalegała na niego żona. Początkowo byłem sceptyczny, bo bałem się transportu po górach sukni sporych rozmiarów, która oczywiście znaleźć się musiała w moim plecaku. Jednak kiedy próbnie złożyliśmy suknię i pościskaliśmy ją paskami, okazało się, że nie jest większa od średniej wielkości śpiwora. I tak się zaczęło. Sesję wspominam jako wielką i wspaniałą przygodę. Na pewno był to najlepszy z projektów fotograficznych, które realizowałem. Szczery i podszyty miłością do żony i do gór.

M.Sz.: Czy mieliście podczas tej wyjątkowej podróży jakiś szczególnie ulubiony moment? Które zdjęcie jest tym „naj” dla Was obojga?

K.N.: Chyba nie było takiego momentu. Pracowaliśmy bardzo sprawnie, nie było czasu na marudzenie i długie przemyślenia. Na pewno najlepszymi i najmilszymi momentami były reakcje innych ludzi w górach, którzy nam gratulowali i błogosławili. To było bardzo miłe.

Pozostaliśmy jednak z uczuciem niedosytu, bo pogoda była bardzo trudna podczas wyjazdu (dużo deszczu i sporo chmur) i nie udało nam się zrobić dobrego zdjęcia z suknią ślubną i zorzą polarną. Żałujemy, że nie wykorzystaliśmy ostatniej okazji w Parku Narodowym Sarek w Szwecji gdzie pojawiła się na niebie piękna zorza, ale było bardzo zimno. To była najzimniejsza noc podczas całej podróży i niestety ostatnia zorza całego wypadu.

M.Sz.: Przeczytałam kiedyś, że Polska nie jest Twoim ulubionym krajem do fotografowania. Zdradzisz, w które miejsca wracasz z chęcią – może masz jakieś swoje TOP 3?

K.N.: Polska jest super i ma swoje atuty, ale nigdy nie była i nie będzie numerem jeden dla fotografii pejzażowej. To jest fakt i nie ma co z nim dyskutować, bo wynika to z uwarunkowań geograficznych, na które nie mamy wpływu.

Wielkie wrażenie zrobiła na mnie północna Szwecja – chyba najdziksze i najpiękniejsze miejsce jakie widziałem w życiu. Na drugim miejscu umieściłbym Alpy Delfinackie we Francji, gdzie odnajdziemy wspaniałe i nieobfotografowane pejzaże górskie. Ostatnie miejsce, do którego był chętnie wrócił to Góry Przeklęte w Albanii i Czarnogórze – wspaniałe, choć nieco niegościnne góry, które według mnie są najładniejszym pasmem na Bałkanach.

M.Sz.: A z drugiej strony – o jakim miejscu marzysz jako fotograf? Gdzie chciałbyś popstrykać, ale nie miałeś jeszcze możliwości?

K.N.: Tereny arktyczne – Antarktyda, Grenlandia lub Szpicbergen. Bardzo lubię fotografować lodowce, więc ten kierunek jest dość oczywisty.

M.Sz.: Udało się za to zrealizować inny plan – stworzyłeś książkę „Górskie wyprawy fotograficzne”. Opowiedz proszę o niej.

K.N.: Lubię opowiadać o górach i fotografii. Lubię również pisać – od wielu lat prowadzę bloga, piszę artykuły. W pewnym momencie postanowiłem zebrać wszystkie doświadczenia i spisać je w większej formie. Na książkę nalegała również moja żona, która przekonywała mnie, że moje doświadczenie jest już wystarczająco duże aby podzielić się nim z czytelnikami w formie książki. Tak powstała książka, którą wydało wydawnictwo Bezdroża. Myślę, że „Górskie wyprawy fotograficzne” to idealna książka nie tylko dla fotografów, ale dla każdego kto lubi góry, bo jej lekka forma sprawia, że czyta się ją bez znużenia.

M.Sz.: Oczywiście częściowo są w niej zawarte fotografie Twojego autorstwa, ale przecież nie tylko. Jak to było zmienić się w pisarza?

K.N.: Bardzo przyjemne uczucie dla kogoś, kto lubi dzielić się własnymi doświadczeniami. Chciałbym napisać kiedyś kolejne książki.

M.Sz.: Gdyby nie fotografia, to czym byś się zajmował? Jest jeszcze coś, co szczególnie Cię pasjonuje?

K.N.: Przez kilkanaście lat zajmowałem się malarstwem olejnym. Możliwe, że gdyby nie góry i fotografia, to nadal bym się tym zajmował.

Zdjęcia pochodzą z oficjalnego FB Karola Nienartowicza: https://www.facebook.com/KarolNienartowiczMountainPhotographer/

Karol jest autorem wyjątkowej książki wydanej przez wydawnictwo Bezdroże: https://bezdroza.pl/ksiazki/gorskie-wyprawy-fotograficzne-karol-nienartowicz,gowyfo.htm#format/d

 

Translate »