Wrzesień to już tradycyjnie dla nas początek górskich wycieczek. Zwykle w trakcie letnich wakacji (lipiec-sierpień) rzadko zdarza nam się planować górskie wycieczki. Dlaczego? Bo nie przepadamy za tłumami i często jest na to po prostu za ciepło. Ale wrzesień-październik to miesiące gdzie w każdy weekend na pewno gdzieś nas spotkacie! Zeszłotygodniowa sobota była jednak już dość mocno obłożona jeśli chodzi o czas (bo o 17:00 mieliśmy być na koncercie Huntera, gdzie byliśmy umówieni ze znajomymi). Mieliśmy więc nie więcej niż pół dnia na krótką wycieczkę. A zapowiadało się, że pogoda będzie nas rozpieszczać. Trzeba było wymyślić szlak, który nas przesadnie nie zmęczy i który będzie dało się ogarnąć w jakieś maksymalnie trzy godziny. No i wiadomo – miało być stosunkowo blisko domu.
Wybierając się na wycieczkę z dziećmi nie ma co patrzeć na czasy, które prezentują oznaczenia szlaków z PTTK. Jeśli są młodsze (podróżujemy z 7-latkiem i 3-latką), można je spokojnie mnożyć razy dwa. U nas dużą rolę odgrywa podłoże a także przewyższenie – ale to raczej oczywiste. Ostatecznie padło, żeby pojechać na przełęcz Salmopolską (bo z domu do Szczyrku mamy jakieś 45 minut samochodem) i tam wybrać się czerwonym szlakiem na Kotarz i z powrotem. Nie zapominając w Piknik-Barze o zjedzeniu frytek. Tak też zrobiliśmy.
W sobotę zebraliśmy się wcześnie. Niestety parking na przełęczy mimo, że pokaźnych rozmiarów potrafi zapełnić się wyjątkowo szybko o czym kiedyś się już przekonaliśmy. Dlatego też około 9:30 byliśmy już na miejscu (miejsc było jeszcze dużo). Najmłodszą uczestniczkę wycieczki umieściłem w nosidle turystycznym, psa (bo zabraliśmy naszą Tekilę) zapiąłem do pasa, Tymek i żona też przygotowani. Ruszamy.
Z parkingu należy skierować się w odwrotną trasę niż na Malinowską Skałę (byliśmy też tam całą rodziną w 2020 roku). Jeśli będąc na parkingu zauważycie budynek Pokoje Gościnne u Anieli – to bezpośrednio za tym płotem znajdziecie czerwony szlak, którym można dotrzeć na Kotarz. Początek trasy nie jest w ogóle wymagający, fakt że dzieci powinny uważać na sporo luźnych kamieni ale trudno mówić tutaj o jakiejkolwiek trudności. Już po kilkuset metrach patrząc w prawo można zauważyć przepiękny widok z górującym Skrzycznem z okazałym masztem. Idąc trasą dalej wcale nie jest ani trudniej ani nudniej. Szczerze mówiąc szlak jest przyjemny jako po prostu trasa spacerowa. Co więcej – co jakiś czas pojawiają się tu po prawej tu po lewej stronie miejsca z przepięknymi widokami. W końcu po niedługim marszu stajemy na pierwszym szczycie tego dnia. Grabowa (907 m n.p.m.). W miejscu gdzie znajduje się szczyt jest również rozwidlenie szlaków, skręcając w lewo można wejść na czarny szlak, który zaprowadzi Was na Stary Groń (a tam znajduje się pokaźnych rozmiarów wieża widokowa). My jednak na rozwidleniu robimy tylko krótki postój na uzupełnienie płynów i ruszamy dalej. Kolejny kilometr dalej jest bardzo łagodny i dopiero gdy jesteśmy około 600 metrów przed szczytem Kotarza (miejsce nazywa się Pod Kotarzem) zaczyna być nieco bardziej stromo. To najwyższe i na dobrą sprawę jedyne podejście idąc na szczyt. Nie jest zresztą ani specjalnie strome ani specjalnie długie.
W końcu meldujemy się na szczycie. Znajduje się tam rozwidlenie, oznaczenie szczytu. Zadaszona wiata a z drugiej strony wspominany już Piknik-Bar. Korzystając z przepięknej pogody rozkładamy kocyk na trawie i odpoczywamy podziwiając przepiękny krajobraz Beskidu Śląskiego. Jest sporo ludzi, pali się ognisko. Zamawiamy co nieco do picia i jedzenia. Czas mija naprawdę przyjemnie – i bardzo polecamy taki chill w tamtym miejscu.
Nieopodal Piknik Baru znajduje się również miejsce warte zobaczenia – Ołtarz Europejski. Udało mi się znaleźć informacje, że Ołtarz Europejski na Kotarzu to jedyne w Europie miejsce, gdzie ewangelicy i katolicy modlą się w intencji pomyślności Starego Kontynentu oraz, że łtarz został zbudowany na wzór starotestamentowych ołtarzy, z kamieni różnej wielkości, które ludzie przywozili do parafii ewangelickiej w Szczyrku Salmopolu. Warto zobaczyć to miejsce.
Idąc dalej szlakiem czerwonym można dojść na przełęcz Karkoszczonka, do Chaty Wuja Toma lub jeszcze dalej – na Klimczok. Dla nas jednak jest to koniec wycieczki i czekają nas 3 km (bo tyle jest z przełęczy Salmopolskiej) drogi powrotnej. A właśnie – nie można zapomnieć jeszcze o jednym. Akurat w połowie września znaczna część szlaku po obu stronach obfituje w leśne pyszności jak jeżyny i borówki. Moje dzieci (ale i ja) nie odpuściłyby takiej okazji, by nie skosztować tych doskonałości!
Długość trasy to 6 km w obie strony, podejścia? Około 200 metrów. Widoki – cudowne. Trudności – dla dzieci momentami kamienista trasa. Dodatki – leśne wspaniałości (zależnie od pory roku). Co tu dużo mówić – to pomysł na króciutką acz przyjemną wycieczkę dla rodzin z dziećmi. Również w sam raz na pierwsze kroki w górach!