Rodzinnie w góry – na Krawców Wierch (1075 m n.p.m.) [Beskid Żywiecki]

Rodzinnie w góry – na Krawców Wierch (1075 m n.p.m.) [Beskid Żywiecki]

Budząc się rano i widząc za oknem prześwitujące słońce nie mogliśmy postąpić inaczej. Szybkie zerknięcie okiem na pogodę godzinową na telefonie i – ruszyła maszyna. Albo raczej po naszemu – zaczął się w domu ferment. Przygotowywanie na szybko śniadania, równoczesne pakowanie się, ubieranie dzieci i szukanie trasy na przyjemną wspólną wycieczkę. Tym razem mając w myślach, że może to jeden z ostatnich tak ciepłych weekendów postanowiliśmy wybrać się nieco dalej od domu ale w miejsce, które będzie bardzo dobrze nasłonecznione i które będzie miało piękne widoki – na Krawców Wierch.

Mimo wszystko z rozmysłem czas nam się nieco wydłużył i ostatecznie na parking dojechaliśmy stosunkowo późno, bo po 11:00. Na szczęście było jeszcze kilka wolnych miejsc. Ponieważ planowaliśmy wycieczkę z dziećmi oraz psem wybraliśmy najkrótszy z wariantów – niebieski szlak graniczny z przełęczy Glinka (niegdyś przejście graniczne – dzisiaj dzięki temu jest tam nieco więcej miejsc do parkowania i normalna asfaltowa droga, którą można dotrzeć tam przez cały rok). Szlak wiedzie wzdłuż granicy Polski i Słowacji przez w zasadzie całą drogę. Ale po kolei.

Trasę można rozpocząć albo od pierwszego parkingu (na stronie polskiej), obok niego znajduje się znak na szlak, który skrótem zaprowadzi nas na docelowy szlak niebieski. Jeśli zaparkujemy nieco dalej po prostu trafiamy na niebieski szlak i kamieniami pod górę spotykamy się po kilkuset metrach ze skrótem.

Pierwsza część tej krótkiej trasy wiedzie kamieniami, nieco dalej zamienia się w niezbyt zadbany asfalt. Następnie czekała nas przeprawa przez bagno, na szczęście inni turyści prowizorycznie przedeptali miejsce, gdzie można przejść w zasadzie suchą nogą. Kolejny etap dla mojego syna (i żony) był najtrudniejszy. Czekają nas dwa dość strome, ale niezbyt długie podejścia. Jedno zaraz za drugim (na szczęście pomiędzy nimi jest ławeczka do odpoczynku). Każde podejście to jakieś 100 metrów przewyższenia. Gdy je pokonamy można powiedzieć, że najtrudniejsze jest już za nami. Szlak skręca w lewo, i szeroką wygodną droga prowadzi delikatnie wznosząc się i opadając. Po drodze warto rozejrzeć się również za grzybami (widziałem, że było kilka osób z wiaderkami) ale także za pysznymi jeżynami. Pod koniec września Beskidy powoli otulają się już jesiennymi kolorami i robi się naprawdę przecudownie.

Na trasie byłoby bardzo trudno się zgubić ale jednak skłamałbym mówiąc, że jest doskonale oznakowana – część znaków niebieskich jest zatarta bądź też jest w miejscach, które trudno dostrzec.

Po około kilometrze marszu naszym oczom ukaże się znak Bacówka Krawców Wierch – 2 min. Skręcamy w lewo i po kilkudziesięciu metrach stajemy przed sporą Polaną Krawcula. To na niej mieści się Bacówka PTTK Krawców Wierch. Korzystając ze sporego obszaru polany rozłożyliśmy się z kocem nieco dalej od bacówki a dzieci miały czas na bieganie, skakanie i inne zabawy. W międzyczasie w schronisku kupiłem co nieco do picia i zupę pomidorową (którą potem zwróciłem bo okazała się dla dzieciaków za ostra). Widoki z Polany są oszałamiające i nawet będąc tam kilka godzin (tak jak my) trudno się napatrzeć.

W końcu jednak nadszedł czas by się zbierać, przeszliśmy przez całą Polanę żółtym szlakiem mijając krzyż  i weszliśmy z powrotem na szlak niebieski, żeby tą samą drogą wrócić na parking samochodowy. Cała wycieczka bez dojazdu zajęła nam ponad 5 godzin! 🙂

Trasa która przeszliśmy mierzyła 6 km i około 300 metrów przewyższenia – nadaje się nawet dla sprawnych 4-5 latków (jedynie dwa podejścia będą mogły wymagać asekuracji). Nie jest długa a przyjemność pobytu na Polanie sprawi, że dzieci z radością będą wspominały wycieczkę.

Ponieważ zdawało mi się, że jest jeszcze wcześnie skorzystaliśmy z okazji bycia na granicy i pojechaliśmy do pierwszej miejscowości po stronie słowackiej, która nazywa się Nowot`. Samochodem dosłownie 8 min od parkingu na przełęczy mieści się stosunkowo nowa wieżą widokowa. Będąc na przełęczy warto się tam wybrać. Pod wieżę można polną drogą dojechać samochodem. Rozpościera się stamtąd oszałamiający widok na Orawę i wiele pasm górskim. Choć przyznać muszę, że nawet bez wchodzenia na samą wieżę widoki z tamtego miejsca są naprawdę warte uwiecznienia.

Koniec wycieczki był niestety bardziej koszmarny, ponieważ wszystko dzisiaj się przedłużyło i wyjechaliśmy za późno musieliśmy odstać w korkach, no ale co tam – i tak było warto!

Translate »