Prawie dwa miesiące temu napisałem krótki tekst o moich pierwszych wrażeniach z biegania w EarthRunners Quantum. Pierwsze odczucia były bardzo pozytywne – sandały wydawały się być pod wieloma względami innowacyjne, ale czy sprawdziły się w praktyce?
EarthRunners to chyba najmłodsza firma na rynku sandałów biegowych, tzw. huarache, która dopiero przed kilkoma tygodniami ruszyła ze sprzedażą swojego produktu. Jej założyciel, Mchael Dally, zdecydował się nie kopiować rozwiązań konkurencji, lecz wprowadzić coś nowego, stworzyć sandały, które będą się wyróżniały. Posunięcie dosyć ryzykowne z dwóch powodów. Po pierwsze, biegacze są już przyzwyczajeni do pewnych – sprawdzonych – rozwiązań, a po drugie wydawać się może, że produkt tak prosty jak sandały nie pozostawia zbyt wiele pola do manewru dla wprowadzania różnych innowacji. Jak się jednak okazuje, nic bardziej mylnego.
Skoro zastosowano innowacyjne rozwiązania to przyjrzyjmy się bliżej budowie EarthRunners Quatnum. Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy to trzywarstwowa podeszwa. Zaczynając od dołu mamy 4mm warstwę gumy Vibram, następnie także 4mm warstwę korka pokrytego lateksem, a na samej górze cieniutką „wyściółkę” z zamszu. Taka kombinacja jest bardzo przyjemna w dotyku i dobrze sprawdza się w kontakcie ze stopą. Do tego jest bardzo estetyczna, sandały dobrze wyglądają na stopach, więc spokojnie można je nosić na co dzień, „na miasto”.
Trochę obawiałem się, że tak gruba podeszwa, wykonana z korka będzie bardzo sztywna i rzeczywiście jest taka na początku, jednak robi się bardziej elastyczna dosłownie z każdym krokiem. Korek fajnie się odkształca i dopasowuje do kształtu stopy. Sandały oryginalnie są już delikatnie wyprofilowane – mają wyższe krawędzie w okolicach pięty i łuku stopy, co w czasie użytkowania jeszcze bardziej się zaznacza. Dzięki takiemu rozwiązaniu żadne niepożądane obiekty np. kamyki nie wpadają nam tak łatwo między sandał a stopę, a dodatkowo stopa dobrze „siedzi”, jest stabilniejsza, nie zsuwa się i nie ucieka na boki.
Skoro mówimy już o dobrym trzymaniu stopy to warto zwrócić uwagę na nietypowy system wiązania zastosowany w EarthRunners. Pasek wychodzi spomiędzy palców pod bardzo ostrym kątem (przez co niestety może początkowo dosyć mocno obcierać skórę między palcami) i idzie prosto pod kostkę po zewnętrznej stronie – nie ma tutaj punktu łączącego pasek główny z paskiem bocznym. Pasek boczny zapinamy za to na klamrze przymocowanej do paska tylnego. Muszę przyznać, że początkowo takie rozwiązanie budziło we mnie duże obawy, jednak okazało się bardzo skuteczne i trzyma stopę stabilnie na sandale. Sama klamra również różni się od tych stosowanych w innych modelach. Ma ona formę „zatrzasku”, który otwieramy, co umożliwia nam łatwą regulację długości paska, a następnie zamykamy. Klamra jest dosyć mała i może sama się otworzyć, jeżeli pasek włożony będzie nierówno. Zdarzyło mi się to jednak tylko raz, więc nie jest to duży problem. Zresztą Michael sam przyznał, że chciałby ulepszyć trochę klamrę, jednak musiałaby być ona robiona wtedy na specjalne zamówienie, co biorąc pod uwagę niewielką liczbę sprzedawanych sandałów, byłoby bardzo kosztowne.
Z boków pasek nie jest przeciągnięty przez dziurki w podeszwie, a przez wmontowane w nią półokrągłe metalowe kółka. Domyślam się, że takie rozwiązanie jest wymuszone przez konstrukcję sandałów, ponieważ robienie dziury przez wszystkie trzy warstwy mogłoby zdecydowanie naruszyć ich integralność. Wydaje mi się, że samo w sobie rozwiązanie takie nie jest ani lepsze ani gorsze od tradycyjnych dziurek, ale… po pewnym czasie pasek zaczął się delikatnie przecierać w miejscach, gdzie ma kontakt z metalowymi kółkami. Co prawda bardzo lekko i tylko po zewnętrznej stronie, jest to jednak sprawa, która mogłaby zostać ulepszona.
Wróćmy więc do pytania z pierwszego akapitu – czy EarthRunners Quantum sprawdziły się w praktyce? Tak. Sandały te są bardzo wygodne i sprawdzają się zarówno na chodniku, jak i w terenie. Przez pierwszych kilka kilometrów są co prawda dosyć sztywne, więc trzeba je po prostu rozchodzić. EarthyRunners są również trochę cięższe od konkurencji (między innymi przez miedziane wstawki), co jeszcze potęguje wrażenie sztywności. Gruba podeszwa bardzo dobrze chroni stopy przed wszelkimi „pułapkami”, które możemy spotkać na ścieżce… oczywiście kosztem tzw. barefoot feeling (poczucia, że jesteśmy boso). Podobnie jak Leadville Pacer Luna Sandals, jest im bliżej do butów minimalistycznych, niż do biegania boso. Dla jednych będzie to oczywiście zaletą, a dla innych wadą.
UZIEMIENIE
Na koniec zostawiłem sobie najbardziej charakterystyczną i chyba najbardziej kontrowersyjną cechę EarthRunners, która leży u podłoża filozofii firmy. Chodzi oczywiści o miedziane wstawki, które mają umożliwić przepływ prądu pomiędzy ziemią a biegaczem. Mówiąc inaczej, mają biegacza uziemić. Sprawa jest kontrowersyjna, niejednoznaczna i brak jest konkretnych dowodów naukowych na jej poparcie. Oczywiście nie ma wątpliwości, że owe miedziane „bolce” swoją rolę spełniają i umożliwiają przepływ prądu, ale co z tego? Jak właściwie uziemienie ma na nas wpływać? Poprawić oddech, uspokoić, zrelaksować… ile jest w tym jednak działania samego umysłu, ile radości z biegania, a ile faktycznie pozytywnego wpływu uziemienia? Nikt nie jest w stanie nam na to odpowiedzieć. Nawet Michael, kiedy powiedziałem mu, że świetnie biega mi się w jego sandałach i zastanawiam się, czy to zasługa uziemienia odpowiedział mi, że niekoniecznie, może to po prostu sandały. Uziemianie kojarzy mi się z terapią z drzewami, która polega na przytulaniu się do drzew i czerpaniu od nich energii. Może więc jednak coś w tym jest…
Trzeba jednak przyznać uczciwie, że EarthRunners swojej ideologii nikomu nie narzuca i miedziane wkładki są opcjonalne. Możemy się zdecydować na wersję bez wkładek i zaoszczędzić 5$ oraz odchudzić nasze sandały o kilkadziesiąt gram.
Chciałbym napisać jeszcze kilka słów o samym procesie kupowania. EarthRunners nie ma ujednoliconej rozmiarówki i wszystkie sandały robione są na zamówienie na podstawie wzoru naszych stóp, które musimy odrysować na kartce, odpowiednio opisać, zeskanować (lub zrobić odpowiednie zdjęcie, jeżeli nie mamy dostępu do skanera) i wysłać mailem. Z jednej strony wymaga to pewnego zaangażowania, ale dostajemy za to idealnie dopasowane sandały. Na stronie internetowej www.earthrunners.com w dziale „How To” znajdują się filmiki i instrukcje objaśniające krok po kroku cały opisany wyżej proces.
CENA
EarthRunners ma w swojej ofercie dwa modele sandałów i dodatkowo możliwość wyboru kilku opcji jeżeli chodzi o podeszwę, wiązanie oraz wymienione wcześnie miedziane wkładki. Testowany przeze mnie model EarthRunners Quantum wyposażony był oczywiście w uziemienie, miał nylonowe paski oraz grubszą – 4mm gumę Vibram. Takie sandały kosztują 74$, a musimy doliczyć jeszcze 17$ za przesyłkę.
Bardzo podobają mi się same sandały EarthRunners, jak i podejście Michaela do swojego biznesu. Podoba mi się stosowanie nowych rozwiązań i szukanie sposobów na ulepszenie swojego produktu. Twórca EarthRunners pracuje teraz nad zupełnie nowym modelem, na który czekam z niecierpliwością. Tymczasem model Qunatum zawsze zakładam z przyjemnością, szczególnie wtedy, kiedy jestem zmęczony i chcę w czasie biegu odpocząć, zdystansować się od codzienności… poczuć bliżej natury.
Ocena: 5-
ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA SWOJEGO BLOGA HEAVY RUNS LIGHT
ORAZ
PROFIL NA FACEBOOKU: HEAVY RUNS LIGHT