Jakiś czas temu mogliście przeczytać test minimalistycznego plecaka marki Thule Stir 15. Dzisiaj będzie mowa o nieco większym modelu tej samej marki, który posiada więcej ciekawych rozwiązań. Czy jednak lepszych i potrzebnych? O tym przekonacie się czytając dzisiejszy test.
Capstone 22 dostępny jest w wersji damskiej i męskiej (różnice kolorystyczne). Każda z nich posiada po dwie długości, dostępne są modele S/M a także M/L – czyli dla niższych i wyższych. Warto nadmienić, że ta wersja Capstone`a jako jedyna posiada takie rozgraniczenie, wszystkie inne mają regulowany system nośny (czyli modele 32, 40, 50). Szczerze jestem zwolennikiem tego, by można było korzystać z regulacji, gdyż ma to znaczenie w momencie gdy np. chcemy plecak pożyczyć komuś o innym wzroście albo…po prostu go sprzedać, bo przestał nam być potrzebny. Niemniej w wypadku Capstone 22 po konstrukcji widać, że po prostu nie dało się stworzyć sensownej regulacji, więc postawiono po prostu na dwa rozmiary. I tyle.
Jeśli chodzi o zewnętrzny wygląd plecaka to….mi się podoba! Posiadam akurat pomarańczowo/szarą wersję (lubię być widoczny – czuję się wtedy nieco bezpieczniej). Z jednej strony plecak nie lśni bóg-sam-jeden-wie-jakimi-ochami-i-echami a z drugiej widać, że jest to porządna i przemyślana konstrukcja.
Z wyglądu zewnętrznego to szczerze mówiąc plecak wygląda na dość spory, jak na sugerowane 22 litry. Mnie szczególnie zdziwiło to, że jest stosunkowo wysoki (w porównaniu chociażby z moją Salewą Vector Ace, czy nawet moim przenośnym biurem czyli Deuterem Giga). Jego wymiary to: 48X27X20 centymetrów. Jeśli chodzi o wagę to jest to średnia półka – ok. 1 kilogram. Nie można więc powiedzieć aby był ani nadzwyczajnie ciężki, ani też ultralekki.
Czas przejść do rozwiązań. Pierwsze co rzuca się w oczy to bardzo duża kieszeń frontowa, wykonana z rozciągliwego materiału. Kieszeń od góry jest całkowicie otwarta, ale po bokach posiada po pasie kompresyjnym, którym kompresujemy jej zawartość a także sprawiamy, że nic z niej nie wypadnie. Dzięki temu, że jest naprawdę bardzo elastyczna możemy przenosić w niej kask (gdy np. podchodzimy pod górę i jesteśmy jeszcze w niższych partiach) albo też trzymać kurtkę przeciwdeszczową czy bluzę. Nadaje się do tego idealnie. Boki kieszeni po bokach są wykonane z wytrzymałej cordury, z przodu zaś elastyczne (ten elastyczny materiał tworzy coś na kształt litery T). Na jednym z bokach widnieje nazwa modelu w kolorze srebrnym. Pasy kompresyjne o których wspominałem nie tylko zamykają kieszeń, ale również ściągają cały plecak.
Patrząc od frontu po prawej stronie plecaka, w okolicach prawego pasa kompresyjnego znajduje się wygodna pętelka z gumki i tworzywa sztucznego, do przytroczenia kijów trekkingowych. To rozwiązanie bardzo przydatne, gdy idziemy w góry i nie potrzebujemy kijów na całą trasę.
Po bokach plecak posiada również po jednej kieszonce z tego samego elastycznego materiału co kieszeń frontowa. Kieszenie są głębokie niemniej jednak na początku nie potrafiłem się do nich przekonać, wydawało mi się, że cokolwiek tam dam to wypadnie. Dlaczego? Ponieważ od góry zostały dość mocno ścięte. Nie budziły mojego zaufania ale, żeby sprawdzić przenosiłem w nich termos, butelkę z wodą, papier toaletowy czy chusteczki higieniczne i…nic nie wypadło! Kieszenie boczne są na tyle obszerne, że spokojnie zmieści się w nich litrowa butelka wody, a nawet więcej.
Od przodu, bezpośrednio nad wspominaną już elastyczną kieszenią frontową znajduje się napis Thule na niewielkiej kieszonce na zamek błyskawiczny. To takie miejsce do trzymania przedmiotów pierwszej potrzeby – portfela, telefonu komórkowego czy okularów przeciwsłonecznych. Teoretycznie jest dość obszerna, szeroka. Zamek obustronny można wygodnie rozpiąć z tym, że…niestety ale moim zdaniem jest nieco za płytka. Gdy za mocno pociągniemy za zamek i przednia klapa kieszonki opada (zwłaszcza, gdy mamy wewnątrz coś cięższego) wszystko nam się wysypuje. Niestety, ale w moim odczuciu jest to mankament zwłaszcza, że z tego typu kieszonki korzystamy bardzo często.
Komora główna również posiada zamek obustronny. Ten jednak posiada bardzo praktyczne przedłużenia przywieszki, które są zakończone elementami z tworzywa sztucznego na kształt litery U. Dzięki nim można bardzo łatwo i szybko zapiąć lub odpiąć plecak (szkoda, że takiego samego rozwiązania nie zastosowano w przedniej kieszonce).
Komora główna posiada dedykowane miejsce na bukłak wraz z miejscem do zawieszenia oraz otworem na rurkę. Chodziłem z tym plecakiem mając 1 jak i 2 litrowy bukłak (Camelbak i Decathlon), i nie miałem najmniejszych problemów. Komora główna jest bardzo pojemna. Szczerze mówiąc to w ten plecak jestem w stanie zapakować się wraz z prowiantem spokojnie na 2-3 dni (pomijając śpiwór czy namiot). Ma też jeden mały mankament, który jednak jest bardziej spowodowany po prostu przeznaczeniem tego modelu. Od strony pleców bok komory jest profilowany tak jak system nośny. Znaczy to, że niewygodnie w plecaku jest przenosić twarde i duże przedmioty (np. laptop czy teczkę), gdyż zajmują wtedy więcej miejsca niż powinny. Jest także problem z ich wyciąganiem. Ale tu akurat specjalnie się nie czepiam, tylko informuje – jako, że jest to plecak turystyczny, bardziej nadaje się do przenoszenia ubrań czy jedzenia a większą wagę przywiązano po prostu do odpowiedniej wentylacji. Zamek komory głównej jest dodatkowo zabezpieczony patką.
Na samej górze plecaka znajduje się uchwyt do przenoszenia. Teraz czas na system nośny. Składa się on z dwóch aluminiowych rurek, które profilują tył plecaka zostawiając wolne miejsca na swobodną cyrkulację powietrza. Podobnie jest w moim plecaku Gregory Z40 i powiedziałbym, że jeśli chodzi o ten element to Thule wcale nie odstaje. Plecy podczas marszu dobrze oddychają, ale należy pamiętać, że plecak z nawet najlepszą wentylację nie sprawi, że nasze plecy nie będą się pocić! Między aluminiowym stelażem a naszymi plecami znajduje się cieniutka siateczka, pod którą z kolei jest niezbyt gruba, miękka gąbka na odcinek lędźwiowy. Pas biodrowy jest szeroki i regulowany. Na jego parwym boku znajduje się kieszonka zamykana na zamek błyskawiczny (świetne miejsce np. na telefon komórkowy albo dokumenty), z drugiej tylko siateczkowa kieszonka – otwarta od góry. Niektórzy twierdzą, że jest ona mankamentem, ja z kolei uważam, że idealnie nadaje się do przenoszenia „czegoś do przegryzienia” podczas dłuższych wycieczek. Może to być wafelek czy batonik ale równie dobrze sezamki czy żele energetyczne. Regulowane szelki są wygodne i miękkie, nie sprawiają dyskomfortu nawet podczas dużego marszu z maksymalnym (jak na ten plecak) obciążeniem. Posiadają oczywiście mocowanie na rurkę od bukłaka oraz regulowany w pionie jak i poziomie pas piersiowy, który stabilizuje nasz ładunek na plecach. Na prawej szelce znajduje się niewielka nazwa marki.
Z samego dołu plecaka schowany jest pokrowiec przeciwdeszczowy w zamykanej kieszonce z napisem Rain Cover. Osobiście coraz częściej zwracam uwagę na ten mały, aczkolwiek istotny drobiazg. W górach pogoda potrafi spłatać figla, a lepiej ochronić plecak i to co się ma w środku przed deszczem (szczególnie, że możliwe, że nie będziemy mieli gdzie tego wysuszyć). Pokrowiec tego plecaka jest niebieski (dobrze widoczny) i oczywiście idealnie pasuje na plecak. Na co dzień nie przeszkadza, a gdy jest potrzebny w kilka chwil można ochronić nim plecak.
Jeśli chodzi o jakość użytych materiałów (wytrzymała Cordura) oraz wykonanie to tutaj chylę czoła, nie mogę się absolutnie do niczego przyczepić. Już w dotyku czuć, że jest to produkt bardzo wysokiej jakości, który będzie służyć przez długie lata nawet jeśli będziemy z niego korzystać w trudnych warunkach. Jak do tej pory u mnie nie widać jakichkolwiek oznak używania (oprócz tego, że się zbrudził). Niestety, jego cena również nie należy do najniższych – ten model kosztuje 499 złotych. Czy warto wydać takie pieniądze na 22 litrowy plecak? Tutaj już wiele zależy od oczekiwań, ale również portfela każdego z nas.
Plecak był ze mną w Bieszczadach i Beskidzie Niskim, dwukrotnie w Tatrach (raz polskich i raz słowackich) oraz wielokrotnie w Beskidach podczas krótkich, jednodniowych wycieczek. Bardzo dobrze sprawdza się jako plecak na całodniowe wyjście. Gdzie musimy zabrać jakieś ubranie i kurtkę na zmianę, coś do jedzenia a czasami i inne akcesoria. Jest to plecak turystyczny ,więc do użytku miejskiego raczej się nie nadaje, chyba że okazjonalnie. Na co dzień na pewno są bardziej praktyczne modele. Niemniej tak gdzie liczy się niezawodność na pewno będzie nieoceniony.
Z plecakiem na plecach wędruje się bardzo przyjemnie. Szelki są świetnie profilowane i plecak dobrze układa się z tyłu. Pas biodrowy na pewno należy zaznaczyć jako atut tego modelu, podobnie jak system wentylacji. Co do minusów – moim zdaniem ta górna, niewielka kieszonka to główny mankament. Inne rozwiązania są zaprojektowane typowo pod uprawianie turystyki pieszej i do tego rodzaju aktywności ten plecak z czystego serca polecam.
Ocena: 4