Dzisiaj chcę Wam dokładnie opisać jeden z nowszych zegarków marki TomTom. Urządzenie, przez które na dobre rozstałem się (choć nie bez sentymentu) z moim wysłużonym zegarkiem Polar M400. Adventurer (patrząc już bez sentymentów) bije go na głowę pod każdym względem, dodatkowo oferując mnóstwo funkcji, których mój poprzedni zegarek biegowy po prostu nie posiadał. To nie jest tak, że chcę porównywać te urządzenia – po prostu chcę się usprawiedliwić, dlaczego dokonałem zamiany.
W trakcie ponad 5 lat blogowania przez moje ręce przewinęło się mnóstwo zegarków. Poczynając od modeli Suunto (Ambit, Ambit 2, M2, Quest), Polar (M400, V800), Garmin (FR610, FR620, FR210, Swim, Fenix, Fenix 2) czy Timex (Marathoner, Road Trainer HRM). Można powiedzieć, że jakieś tam pojęcie mam. Jak sami widzicie jednak TomToma jeszcze na nadgarstku nie nosiłem.
W pudełku znajdziemy zegarek, stację dokującą (czyli kabel ze specjalnym podłączeniem do urządzenia) służącą do transmisji danych i ładowania urządzenia oraz instrukcję obsługi. Moim zdaniem szkoda, że producent nie zastosował standardowego kabla USB-microUSB, dzięki temu człowiek nie musiałby się martwić, gdyby zgubił stację dokującą. Bo przecież kabel USB-microUSB jest chociażby w ładowarce smartphone`u. No ale trudno.
Samo urządzenie od pierwszego spojrzenia robi pozytywne wrażenia. Co znaczy, że z jednej strony wygląda ciekawie (pomarańczowy pasek dodaje mu zadziorności), a z drugiej widać, że jest to dobrej jakości sprzęt. Wszystkie elementy są ściśle ze sobą spasowane. Wracając jeszcze na moment do paska, to jest on dość szeroki (2,3 cm) co jednak pozwoliło na zastosowanie dwóch dziurek na zapięcie. Dzięki temu zegarek bardzo dobrze trzyma się na nadgarstku i nie chwieje się nawet podczas intensywnego wysiłku fizycznego. Warto nadmienić, że dziurki na pasku są ułożone bardzo blisko siebie, co dodatkowo pozwala na bardzo precyzyjne dopasowanie zegarka. Dłoń pod paskiem nie poci się nadmiernie. A waga – 55 gramów ani jego rozmiary 22 x 25 x 11.5 mm nie przeszkadzają w trakcie aktywności. Metalowe zapięcie budzi zaufanie i jak do tej pory nie miałem z nim jakichkolwiek problemów. Pasek – na plus.
Ekran TomToma nie jest tak widowiskowy jak ten w najnowszych – kolorowo/dotykowych modelach konkurentów. Jego rozdzielczość – 144X168px jest zadowalająca. Monochromatyczny wyświetlacz w niczym nie przeszkadza. Wszystkie wskazania zegarka podczas uprawiania aktywności są czytelne, nawet w ostrym słońcu. To, co do teraz doprowadza mnie momentami do szewskiej pasji to podświetlenie ekranu. Szczególnie w zimie jest tak, że gdy wybiegam jeszcze jest w miarę jasno, gdy jednak wracam z treningu to jest już całkowita noc (choć w lato też preferuje bieganie w nocy). I teraz tak – przed biegiem można włączyć tryb nocny (w trakcie niestety już nie da się tego zmienić i to duży mankament), ale on powoduje szybsze rozładowanie urządzenia. Jeśli zaś chcemy na chwilę włączyć podświetlenie (ekran jest podświetlany od dołu) to nie ma żadnego przycisku do tego służącego (czemu TomTom nie wykorzystał środkowej – nieużywanej – części joysticka?), trzeba przyłożyć dłoń nad ekran i wtedy się on zapala. Szczerze – raz to działa a raz nie. Jeszcze gorzej gdy biegamy w rękawiczkach – bo wtedy, żeby rozświetlić ekran musimy zdjąć rękawiczkę. Niestety ale ten element urządzenia uważam po prostu za nieprzemyślany.
TomTom nie zmienił swojego sprawdzonego narzędzia do obsługi – także Adventurer posiada pod ekranem coś w rodzaju czterokierunkowego joysticka. Na początku byłem sceptycznie nastawiony do tego rodzaju rozwiązania (a raczej – byłem przyzwyczajony do innych). Na początku zegarek obsługiwało mi się dość topornie (szczególnie, że chciałem zatwierdzać naciskając na środek zamiast na prawy przycisk), jednak po kilku treningach było coraz lepiej. Teraz uważam, że to zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż np. dotykowe wyświetlacze. Dlaczego? Bo gdy biegamy w zimie (albo po prostu jest chłodno) w rękawiczkach to nie potrzebujemy ich ściągać lub też kupować modelu przystosowanego do obsługi ekranów dotykowych. Rozwiązanie marki TomTom jest niezawodne.
W ustawienia zegarka można wejść klikając dolny przycisk joysticka. Otworzy się nam główne menu, gdzie do wybory mamy: INFO (stan aktualny zegarka, dane takie jak stan baterii, pamięci, wersja, QuickGPS), ZEGAR (Alarm, Czas, 24 godz.), MONITOR (Cele, Tętno, Sen), LISTY ODTWARZANIA, CZUJNIKI (Tętno, Rower, Kompas), TELEFON (Synchr., Połącz), TRYB SAMOLOTOWY, OPCJE (Jednostki, Wibracja, Demo, Noc, Blokada), PROFIL (Język, Głos, Waga, Wzrost, Wiek, Płeć), STANDARDY.
Część czytelników pewnie od razu zauważy, że zegarek przed pierwszym użyciem należy sprofilować pod siebie – do tego służy właśnie PROFIL. Wart też od razu ustawić sobie CELE czy chociażby JEDNOSTKI.
Klikając w prawy przycisk joysticka wchodzimy w menu śledzenia aktywności gdzie możemy wybierać spomiędzy: BIEG, BIEŻNIA, BIEG SZLAKIEM, WĘDRÓWKA, ROWER, ROWER WEWNĄTRZ, PŁYWANIE, NARTY, SNOWBOARD, SIŁOWNIA, FREESTYLE, STOPER. Jak widać wybór jest całkiem spory i nie zapomniano o żadnej z najważniejszych aktywności (a także treningu wewnątrz budynku – stąd SIŁOWNIA). Co więcej – możliwość używania zegarka w warunkach zimowych (narty, snowboard) to jego duża zaleta. Szkoda, że nie ma np. nordic walkingu (gdy chodziłem o kijach włączałem po prostu wędrówkę) albo biegów narciarskich. Zależnie od wybranej aktywności na ekranach zegarka będą pokazywać się różne wskazania (częściowo ustawialne) np.: czas aktywności, prędkość, tempo (średnie oraz chwilowe), przebytą odległość oraz spalone kalorie. Ponadto wskazuje wysokość, wysokość względną, nachylenie, wznios, spadek czy spadek, aktualny oraz średni puls (oprócz pływania). Jak widać danych jest naprawdę sporo. Niestety nie znajdziemy w zegarku planów treningowych jak w najbardziej zaawansowanych konkurentach – trochę szkoda. Jeśli chcemy przeglądać historię aktywności bezpośrednio z zegarka to musimy przeglądać historię każdej aktywności (np. biegania) osobno. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony ułatwia wyszukiwanie np. ostatnich treningów biegowych, z drugiej utrudnia podsumowanie całkowitej aktywności (ale tutaj z małą pomocą przychodzi nam podsumowanie tygodniowego dystansu). Jednak już za pośrednictwem aplikacji (na komputerze lub mobilnej) mamy całkowity dostęp do wszelkich danych jakie tylko byśmy chcieli, więc nie uważam tego za duży mankament.
Jeśli chodzi o pomiar z nadgarstka to przyznam, że do pory otrzymania Adventurera byłem raczej tradycjonalistą i wierzyłem wyłącznie w pas HRM. To się już jednak zmieniło. Sprawdzałem różnice pomiędzy zastosowaniem mojego Polara M400 z pasem piersiowym a TomTom Adventurera z pomiarem z nadgarstka. Różnice były nieznaczne (dochodzące maksymalnie do 7-8 bpm). Jedyny minus to taki, że TomTom raz na kilka chwil „zgubił” pomiar. Od teraz uważam, że pomiar z nadgarstka mimo że nie tak dokładny dla amatorów (nawet tych ambitnych) jest jak najbardziej wystarczający, by móc monitorować swoje aktywności. Co więcej – nie ma się co oszukiwać, pomiar z nadgarstka jest po prostu o niebo wygodniejszy niż korzystanie z pasa HRM. I dla mnie to jednak przeważyło. Jedyny poważny mankament z zegarkiem z wbudowanym pomiarem nadgarstka jest w momencie gdy biegamy w zimie i naturalnie zakładamy zegarek na kurtkę (żeby móc na niego w każdym momencie spojrzeć). Wtedy o pomiarze tętna możemy zapomnieć – mając pas, nie ma takiego problemu. Aczkolwiek TomTom to przewidział – i jest możliwość zsynchronizowania pasa HRM z urządzeniem. Adventurer wspiera trening w pięciu strefach tętna.
Teraz druga najważniejsza sprawa jeśli chodzi o ten zegarek – GPS. I tutaj marce TomTom należą się ogromne brawa. Adventurer jest wyposażony w GPS + Glonass oraz funkcję QuickGPS. Fixa łapie z szybkością błyskawicy, szczególnie w porównaniu do wspominanego modelu M400. Zdarza się, że wyjdę z domu, włączę tryb biegania a po kilku sekundach zegarek mi oznajmia, że jest gotowy do działania. Dodatkowo sprawdzając wskazania na mapie pomiędzy Adventurerem a Timex Marathonerem GPS na 10 km odcinku różnica wyniosła ponad 360 metrów! I to Adventurer był zdecydowanie bliższy prawdy. Dlatego też jestem przekonany, że jeśli zależy Ci na dokładnym pomiarze, to Adventurer Cię zadowoli. Jedynie tryb wędrówki oferuje nieco mniejszą dokładność (ale za to dłuższą żywotność baterii).
Prócz aktywności zegarek mierzy również naszą aktywność dobową tj. ilość przebytych kroków, dystans, ilość spalonych kalorii, spełnienie określonego celu (dzieli się na dzienny oraz tygodniowy). Jest wyposażony także w monitor snu. Klikając na lewy przycisk joysticka wyświetla nam się najpierw przebyty dystans w ciągu dnia a klikając po raz drugi w ciągu tygodnia (a także ukazany jest w formie graficznej % dziennego/tygodniowego celu). Moim zdaniem mierzenie aktywności dobowej jest świetnym sposobem (choć wiadomo, że te wyniki są nieco umowne) do dodatkowej motywacji. Szczególnie jeśli ustawimy sobie cele – na pewno będziemy chcieli je potem spełnić. A trzeba wiedzieć, że Adventurer o spełnieniu każdego celu (jak również np. przebyciu najdłuższego albo najszybszego dystansu) nas poinformuje. I to naprawdę bardzo pomaga w pracy nad sobą (a ja od stycznia zacząłem intensywny trening połączony z dietą, więc o motywacji mogę coś powiedzieć). Wygląd Adventurera sprawia, że bez problemu można go nosić na co dzień, a nie ubierać tylko na treningi.
TomTom Adventurer jest wyposażony w pamięć 3GB oraz odtwarzacz muzyczny (formaty MP3 oraz ACC). Jedyne co potrzebujemy to kompatybilne słuchawki Bluetooth. Można dokupić specjalne słuchawki TomToma, ale ja biegam w Jabra Sport i bardzo sobie chwalę, dźwięk jest lepszy niż gdy odtwarzałem przez Bluetooth z telefonu (mniej zakłóceń). Klikając joystick w górę synchronizujemy słuchawki. Jedyne funkcje jakie mamy to przewinięcie o piosenkę do przodu i do tyłu (szkoda, że nie ma pauzy). W trakcie aktywności ekran odtwarzacza to ten maksymalnie u góry (jak będziemy przewijać ekrany w górę to będzie to ostatni z nich). Jak na urządzenie mieszczące się na nadgarstku jakość odtwarzanego dźwięku jest na zadowalającym poziomie, no i co tu dużo mówić. Zamiast pasa HRM, który nam przeszkadza, odtwarzacza MP3 z kablem ze słuchawkami lub telefonem mamy tylko TomTom Adventurera – a w nim wszystkie wspomniane funkcje. I to jest super! Jeśli jednak mimo wszystko lubicie biegać ze smartphone`em to Adventurer nie oferuje nam niestety powiadomień (jak np. topowe Garminy). Nie można jednak mieć wszystkiego a dodatkowo łączność na pewno skróciłaby życie baterii.
Zegarek to w zasadzie taki niewielki prostokąt z joystickiem wyjmowany z paska i obudowy. Trzeba go wyjmować za każdym razem gdy chcemy zgrać dane za pomocą kabla lub załadować urządzenie. Na początku nie podobał mi się ten pomysł (podobnie jak sama stacja dokująca). Po jakimś czasie (gdy nauczyłem się błyskawicznie odłączać zegarek od paska) przestało to dla mnie stanowić problem. Pytanie tylko czy za jakiś czas zaczepy na pasku się nie wyrobią i nie przestaną trzymać. Ale o to musiałbym zapytać osoby, które np. długo korzystają z takiego samego rozwiązania w TomTom Spark 3. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć tyle, że jak do tej pory nic się nie dzieje.
To co jest niezwykle ważne w zegarkach multisportowych to aplikacje, które pozwalają na wykorzystanie wszystkich funkcji urządzenia a także analizę danych treningowych. Marka TomTom posiada TomTom MySports, aplikacja sama w sobie jest bardzo intuicyjna, pokazuje dużo szczegółowych danych, ponadto można ustawić automatyczny eksport danych np. do Endomondo, Nike+, Stravy czy Runkeepera czy też pochwalić się osiągnięciami w swoich sieciach społecznościowych. Stanowi dobre narzędzie do podsumowania aktywności, ale także do wgrania szlaków (obsługuje GPX), jakie mamy zamiar przebyć, czy wyścigów. W porównaniu do np. Movescount posiada jednak mniej funkcji. Z drugiej strony dużo szybciej można się jej nauczyć. Prócz tego TomTom oferuje również aplikację mobilną (wymagania to telefon z Androidem co najmniej w wersji 4.2 lub z systemem iOS w wersji 6.0 lub wyższej). Aplikacja mobilna moim zdaniem niewiele ustępuje tej przeznaczonej na komputery. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony szczególnie szybką synchronizacja pomiędzy zegarkiem a telefonem (opiera się na funkcji Bluetooth) – mogę zaznaczyć to jako duży plus.
Zegarek w obudowie paska jest solidny, szkiełko wytrzymałe (do tej pory bez żadnej ryski). Prócz tego wodoodporność w klasie 5ATM sprawia, że z zegarkiem można swobodnie pływać (zresztą – posiada przecież taką funkcję). Sprawia też, że podczas aktywności outdoorowych nie musimy martwić się kapryśną pogodą, naszemu zegarkowi z pewnością nic się nie stanie!
Teraz czas na kolejny ważny czynnik. TomTom Adventurer przekonał mnie tym, że według producenta potrafi wytrzymać 10 godzin w trybie sportowym i nawet 20 godzin w trybie wędrówki (to drugie jest dla mnie szczególnie ważne, gdyż biegnę w tym roku Cortina Trail – 48 km po włoskich Dolomitach i tam potrzebowałem zegarka z długo działającą baterią). I teraz kilka statystyk, które mogą być minimalnie zakłamane tym, że w zegarku do tej pory biegałem głównie z temperaturach ujemnych (no bo mamy w końcu zimę). W cieplejszym klimacie zegarek powinien wytrzymać nieco dłużej. Więc po kolei. Naładowane do pełna urządzenie w trybie zegarka jest w stanie wytrzymać ok. 19 dni (wtedy zaczyna głosić niski poziom baterii). Podczas zimowego trekkingu po Beskidach (ok. 8h – od 8 do 16) na koniec wycieczki bateria pokazywała (po włączeniu INFO w Ustawieniach) ok. 1/3 baterii. Myślę, że w takich warunkach 14-15 godzin to maksimum jakie można wyciągnąć z tego urządzenia. Jeśli zaś chodzi o treningi biegowe (bo tych było najwięcej) to niezależnie czy w trybie bieganie szlakiem czy zwykłe bieganie kluczową rolę odgrywają trzy kwestie: czy włączamy odtwarzacz muzyki, czy włączymy pomiar pulsu oraz czy włączymy tryb nocny. Każda z tych funkcji sprawia, że czas działania baterii będzie malał. I tak, w trybie minimum (tylko GPS w trybie biegania) zegarek wytrzymał 8:25 minut (do wskazania niskiego poziomu baterii) – pamiętajcie, że biegałem w zimie. Jeśli zaś odpalimy urządzenie ze wszystkimi bajerami jesteśmy w stanie zrobić trening o długości maksymalnie 3h (od pełnego naładowania urządzenia). Podsumowując moje dotychczasowe doświadczenia. Zegarek wraz z pomiarem pulsu i tętna uruchamiam głównie na treningi do 15 kilometrów, żeby mieć pewność, że zegarek nie wyłączy się w ich trakcie. Jeśli planuję dłuższe wybiegania zwykle rezygnuję z np. pomiaru tętna (tak robię najczęściej w zimie) i/lub odtwarzacza muzyki (zresztą, na długich wybieganiach muzyka i słuchawki potem zaczynają bardziej przeszkadzać niż pomagać). Ogólnie wytrzymałość baterii w TomTom Adventurer jest zadowalająca, jednak nieco niższa niż ta, którą reklamuje producent. Wszystko wymaga praktyki, ja też po pierwszych treningach z włączonymi wszystkimi funkcjami pomyślałem, że czas działania to jedna wielka ściema, potem jednak zacząłem trochę bawić się włączaniem/wyłączaniem i sprawdzaniem co na ile mi starcza. Mimo wszystko jeśli np. biegamy 3 razy w tygodniu 10 km to spokojnie zrobimy wszystkie trzy sesje na jednym naładowaniu. No, chyba, że biegamy 10 km jeden raz w tygodniu – wtedy już trzeba będzie ładować pomiędzy jednostkami treningowymi. Teraz jestem już świadomym użytkownikiem tego urządzenia i jestem z niego zadowolony. Prawdziwy chrzest bojowy urządzenie przejdzie zresztą już niedługo – podczas Zimowego Janosika, potem Wielkiej Prehyby i na koniec wspomnianej Cortiny Trail. W międzyczasie biegniemy jeszcze Cracovia Maraton więc prawdziwe wyzwania jeszcze przed nim.
Jeśli chodzi o inne możliwości o których do tej pory nie wspomniałem. Adventurer posiada barometr i kompas, paski można wymieniać (więc nawet jeśli moje słowa o zużyciu okażą się prawdziwe to tragedia się nie dzieje), automatyczne wykrywanie wyciągu – dla kochających zimowe szaleństwa. Zegarek automatycznie sprawdza maksymalną prędkość i nachylenie zbocza zjazdu na nartach lub snowboardzie podczas jazdy wyciągiem. Interesującą funkcją dla wędrowców jest odkrywanie trasy – dzięki niemu można wgrać ślad i nim podążyć a potem bez problemu wrócić na miejsce startu. Dzięki tej funkcji minimalizujemy możliwość zabłądzenia w górach, co przecież mogłoby skończyć się dla nas tragicznie.
Chyba nadszedł czas na podsumowanie. I tak się rozpisałem – choć trzeba przyznać, że urządzenie posiada ogrom funkcji więc nie ma się co dziwić. Ja Adventurera będę jeszcze dalej odkrywał i pewnie nasuną mi się jakieś myśli po naszej dłuższej współpracy (mam go ponad 3 miesiące). Co mi się w nim podoba: pomiar z nadgarstka naprawdę działa i jest moim zdaniem wystarczający, zegarek posiada bardzo dokładny GPS i niezwykle szybko łapie fixa, posiada szereg multisportowych funkcji i zbiera dużo danych podczas treningu, jest wytrzymały, prócz tego posiada 3 GB pamięci i odtwarzacz muzyczny. Czasy jego pracy uważam za zadowalające (działa zdecydowanie dłużej niż mój wcześniejszy Polar M400). Do kilku rzeczy (jak np. joystick) musiałem się przyzwyczaić, teraz jednak jestem z nich zadowolony. Co na minus? Moim zdaniem przede wszystkim podświetlenie ekranu (jego uruchamianie i wyłączanie), brak planów treningowych (ale możliwy jest trening interwałowy), brak powiadomień z telefonu. W sumie nawet nie wszystkie wymienione cechy to wady. Osobiście myślę, że Adventurer jest stworzony dla takich osób jak ja – które kilka razy w tygodniu biegają (raz dłużej raz krócej, czasami z muzyką czasami bez, czasami z pomiarem tętna a czasami nie), chodzą i biegają po górach, czasami wybiorą się na całodzienną wyprawę, czasami na wycieczkę z rodziną a innym razem zapragną przebiec maraton albo górski ultramaraton. Także dla tych, którzy codziennie ćwiczą na siłowni, jeżdzą na rowerze (ja jak jest pogoda to jeżdżę codziennie) czy pływają. Czyli wszystkich amatorów aktywnego trybu życia. Dlatego też chciałbym nagrodzić go wyróżnieniem Dobry Wybór. Bo wiem, że to produkt wart polecenia.
Zegarek w Polsce kosztuje 1299 złotych. Nie jest to mają ale biorąc pod uwagę oferowane funkcje jest to chyba aktualnie najlepszy wybór w tej kwocie.
Ocena ogólna: 5-
UWAGA!! Promocja dla czytelników.
Jesteś zainteresowany urządzeniami marki TomTom?
Wykorzystując kod rabatowy: TestyOutdooroweSpark100
w sklepie: www.ttsports.pl
kupisz urządzenia TomTom Spark 3, TomTom Spark 3 Cardio lub TomTom Spark 3 Cardio+Music
aż 100 złotych taniej!
a jeśli chcesz TomTom Touch o 50zł taniej, wykorzystaj kod: TestyOutdooroweTouch50