Lato się skończyło, w górach powoli zaczyna być czuć pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni. To czas, gdy zamiast zimnej wody częściej będziemy sięgać na wycieczkach po ciepłe napoje – takie jak niezastąpiona herbata czy kawa. Osobiście przez wiele lat przemierzałem szlaki z wysłużonym 0,5l termosem marki Fjord Nansen. Od kiedy jednak częściej podróżujemy z rodziną zmieniły się także wymagania – litraż 1,0 to absolutne minimum, jakie muszę mieć ze sobą.
W zasadzie od wiosny korzystam z jednego z najnowszych produktów marki Rockland – termosu Astro (w wersji litrowej, bo oprócz niej występuje również 0,5l oraz 0,7l). Powiem Wam szczerze, że sprawuje się on nawet nieco lepiej niż posiadane przeze mnie w przeszłości termosy takich znanych marek jak Sigg czy Thermos, serio!
Ale do rzeczy. Rockland stawia na funkcjonalność i nie przesadza z nowościami jeśli chodzi o design. Astro jest klasycznie czarnym termosem o wysokości 31 cm i średnicy 8,4 cm, to co może go delikatnie wyróżniać to zielony rant nakrętki oraz srebrne, niewielkie logo. To wszystko. Termos został wykonany w całości z wysokiej jakości stali nierdzewnej. Zewnętrzna warstwa została pokryta czarną, lekko chropowatą powłoką. Dzięki temu nawet w spoconych dłoniach czy cienkich rękawiczkach chwyt jest pewny. Trochę szkoda, że spód nie został wyposażony w silikonowy element, który sprawiłby, że termos lepiej trzymałby się śliskich powierzchni – w niektórych kubkach termicznych sprawdza się to rewelacyjnie, przy mniejszych termosach (np. wersji 0,5l) na pewno miałoby to spore znaczenie.
Konstrukcja termosu jest najbardziej klasyczna z możliwych, składa się z dwóch ścianek (wewnętrznej i zewnętrznej) pomiędzy którymi jest próżnia, stąd też Astro bardzo długo trzyma temperaturę cieczy, o czym dokładniej za chwilę.
Standardowo w pudełku (swoją drogą o całkiem przyjemnym wyglądzie) znajdują się aż dwa korki o różnym sposobie otwierania. Pierwszy z nich to tradycyjny „one click” czyli korek z przyciskiem pośrodku. Naciśnięcie na środek otwiera termos, wciśnięcie go od góry z kolei zamyka go. Co ważne – oba korki są całkowicie szczelne, mimo tego, że termos podróżował ze mną (czyli był mocno potrząsany, głównie z bocznej kieszeni siateczkowej plecaka) nic się nie wylewało do zewnętrznej nakrętki (jedynie można było zauważyć osadzanie się pary wodnej na ściankach). One-click sprawował się bardzo dobrze ale… mnie jeszcze bardziej przekonał drugi z korków w komplecie. To również coś na zasadzie one click (czyli nie musimy za każdym razem odkręcać nakrętki, by nalać sobie picia) ale działa nieco inaczej. Ten korek posiada na środku coś w rodzaju zatyczki/zamknięcia. Należy go nacisnąć (wtedy element się podnosi i blokuje) pod nim znajduje się otwór przez który można nalać sobie picia. Zamykanie? Dziecinnie proste, wystarczy lekko wcisnąć wystający element z powrotem. To wszystko. Niezależnie od tego, który korek Tobie bardziej przypadnie do gustu – masz wybór!
Utrzymanie korków w czystości nie stanowi problemu. Pierwszy z nich można odkręcić i umyć wewnątrz. Jeśli chodzi o drugi – posiada on dwie boczne blokady, które należy odblokować by podnieść górną część korka i wyczyścić środek – bez problemu i bardzo szybko. Jeśli chodzi o termos wewnątrz to również ze względu na dość szeroki wlew nie ma dużego problemu z jego myciem (choć nie nadaje się do mycia w zmywarce).
Termos nie jest najlżejszy, w wersji litrowej waży ok. 544 gramy, z drugiej strony sprawia wrażenie solidnego. Jest bezpieczny dla zdrowia – wolny od szkodliwego BPA. Teraz jednak czas na to co najważniejsze i co moim zdaniem jest głównym atutem tego modelu czyli – utrzymywanie temperatury (może się różnić zależnie od warunków zewnętrznych, typu cieczy ale również stopnia napełnienia termosu oraz jego pojemności – większy termos dłużej trzyma ciepło). Już podczas pierwszego użytkowania termosu pozytywnie mnie zaskoczył. Około 6:30 rano napełniłem go niemal wrzącą herbatą. Potem pojechaliśmy z rodziną nad zalew, spędzaliśmy w zasadzie cały dzień nad wodą a termos wyciągnąłem w okolicach 15:30 – 16:00, żeby napić się herbaty do obiadowego grilla. Jakież było moje zdziwienie gdy nie mogłem tego zrobić bo… herbata była dalej zbyt gorąca… Ja wiem, że wiele testów termosów pokazuje, że utrzymują one temperaturę miliony godzin ale zwykle nie ma to wiele wspólnego z prawdą (testy są specjalnie wykonywane w warunkach laboratoryjnych tak, by wyniki były jak najbardziej marketingowe). Jeśli chodzi o Rockland Astro to on naprawdę baaaardzo długo trzyma ciepło i mój niemal sparzony język jest tego najlepszym dowodem.
Jak ogólnie oceniam Rockland Astro? Jeśli chodzi o stosunkowo budżetowe termosy (można go znaleźć już za nieco ponad 50 złotych) to nie znam lepszego modelu. Dwa praktyczne korki w zestawie, antypoślizgowa powierzchnia a przede wszystkim rewelacyjne trzymanie temperatury to jego największe atuty.
Ocena: 5-