Przyznam się szczerze, że pierwszy raz skusiłem się na produkt wcale nie taniej marki Marmot. Padło na softshell Kingpin dlatego, że potrzebowałem kurtki w której mógłbym chodzić na co dzień jak i na wyjazdy.
Ogromną zaletą kurtki jest to, że świetnie dopasowuje się do ciała, niezależnie od tego czy używamy jej jako jedyną warstwę na koszulkę czy też jako zewnętrzną np. na polar. Zapewnia naprawdę znakomitą swobodę ruchów.
Materiał z którego jest wykonana Polartec® Power Shield® zapewnia rewelacyjną oddychalność i wodoodporność. Jak podaje producent: Polartec® Power Shield® to zewnętrzna warstwa zachowująca wzmocnioną oddychalność. Jej wyjątkowo skonstruowana powierzchnia dokładnie kontroluje przepływ powietrza, blokując 96% wiatru, jednocześnie pozwalając pozostałym 4% na cyrkulację wewnątrz dzianiny, zwiększając tym samym przepływ wilgoci w postaci pary wodnej. Wszystkie dzianiny Polartec® Power Shield O2® posiadają wzkończenie (DWR), niewchłaniają opadów atmosferycznych i zawierają spandex lub mechaniczny stretch, zapewniające swobodę ruchu.
Ostatnio po raz pierwszy Kingpin musiał przeżyć obfite opady deszczu w połączeniu z gradobiciem i śniegiem. Nie zrobiło to na nim praktycznie żadnego wrażenia a mnie uchroniło najpewniej przed przeziębieniem (w najlepszym wypadku). Po jednej nocy znów był suchy i gotowy do użytku. Ponadto w chłodniejsze dni, po zapięciu się w środku robi się ciepło i przyjemnie. I faktycznie, jeśli chodzi o wiatroszczelność dane producenta też nie są przesadzone. Nawet w trakcie porywistego wiatru nic nam nie grozi.
Kurtka posiada bardzo wysoki kołnierz, który w połączeniu z w pełni regulowanym kapturem, posiadającym twardy daszek (rewelacja!) zapewnia to, że woda nie ma prawa wstępu do wewnątrz. Kaptur naprawdę robi wrażenie, daszek jest twardy ale równocześnie można go poskładać np. gdy chce się kurtkę przenieść w plecaku, dzięki gumkom po bokach i z tyłu kaptura można go idealnie dostosować do głowy i zapewnić sobie – w połączeniu z kołnierzem – świetną ochronę. Jedynie dla osób nieprzyzwyczajonych bardzo wysoki kołnierz może stanowić pewien problem ponieważ zakrywa usta, a jeśli kurtka jest niedopięta to nieco przeszkadza.
Jeśli chodzi o wygląd i funkcje. Kurtka sprawia wrażenie naprawdę porządnej, przez wprawdzie krótki jeszcze czas użytkowania przeżyła kilka „zadrapań”, które powinny zostawić na niej swój ślad. Nic bardziej mylnego, dalej wygląda jak nowa.
Kingpin posiada dwie (ciepłe) kieszenie po bokach na ręce, dwie zewnętrzne na wysokości klatki piersiowej i jedną na lewym rękawie (świetna np. na chusteczki higieniczne czy zapalniczkę). Od lewej kieszeni na klatce piersiowej wiedzie mała dziurka dzięki której możemy w niej trzymać np. odtwarzacz mp3 a kabel puścić środkiem kurtki. Bardzo sprytne rozwiązanie. Nie należy zapominać o tym, że wszystkie z kieszeni posiadają wodoodporne zamki. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić to brak wewnętrznej kieszonki (jakoś zawsze pewniej mi było trzymać w takiej dokumenty i pieniądze niż we wewnętrznej).
Rękawy posiadają bardzo wygodne ściągacze dzięki którym można bez problemu zapewnić sobie ochronę przed wszelkimi niekorzystnymi warunkami pogodowymi.
Podsumowując. Nie żałuję nawet złotówki wydanej na tę kurtkę. Mimo tego, że kosztowała małą fortunę (ok. 1000zł). Oddycha fantastycznie, zapewnia doskonałą ochronę przed wszelakimi niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi (śniegiem, gradem, deszczem, wiatrem…). Ponadto wykonana jest z niesamowitą szczegółowością. Posiada fantastyczny kaptur i wygodne kieszenie. Dopasowuje się bardzo dobrze do ciała, jest ciepła i wygodna. Jeszcze gdyby posiadała wspomnianą wewnętrzną kieszonkę to byłby ideał. Ale i tak jest świetnie!
Ocena: 5